




Dyson Zone – słuchawki z maską filtrującą i aktywną redukcją szumów - po raz pierwszy zostały zaprezentowane w marcu. Wtedy dostępne były tylko pierwsze wersje demonstracyjne, którym daleko jeszcze było do egzemplarzy produkcyjnych. Teraz w sieci pojawiło się na ich temat trochę więcej informacji, włącznie z ceną, która jest niemała.
Za Dyson Zone chętni będą musieli zapłacić 950 dolarów. Całkiem niemało, ale też trzeba przyznać, że słuchawki oferują całkiem ciekawe doznania. Choć na dziś mogę powiedzieć, że wynika to głównie z ich wyglądu. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu, ich posiadacz wygląda całkiem jak Darth Bane z Gwiezdnych wojen. Według testujących je pierwszych użytkowników są wygodne. Na tyle wygodne, że można w nich spać bez odczuwalnego dyskomfortu. Dołączone do nich oprogramowanie pozwala sprawdzić poziomy dźwięków, które otaczają posiadacza tego akcesorium.
Warto zauważyć, że pomimo konstrukcji zasłaniającej usta, słuchawki nie chronią użytkownika przed COVID-19. To nie maseczka filtrująca zarazki. Nie uszczelnia twarzy, nawet jeśli częściowo zakrywa nos i usta. Pozostawia odsłonięty podbródek, a między urządzeniem a skórą jest szczelina. Niemniej, producent przygotował wkładki, takie jak przystawka do maski N95. Sama Strefa pozbywa się tylko większych cząstek i kwaśnych gazów, takich jak dwutlenek azotu i ozon.