Jesteś tutaj: Start
Lista recenzji
Komputery, notebooki i tablety
Test minikomputera Zotac ZBOX pico



Wyraz "kieszonkowy" nieodmiennie kojarzy mi się z niemieckimi pancernikami kieszonkowymi z II Wojny Światowej (wiem, to głupie, ale tak jest). Takim mianem prasa angielska ochrzciła okręty, które łączyły w sobie cechy krążowników i pancerników. Mały rozmiar (po I Wojnie Światowej Niemcy nie mogli budować okrętów powyżej 10.200 ton wyporności) i duża, godna pancerników artyleria - oto cechy pancerników kieszonkowych. Wspominam o nich dlatego, że dziś opowiem Wam o komputerze kieszonkowym - Zotac ZBOX pico - który w obudowie wielkości smartfonu, skrywa potężną (podobno) artylerię złożoną z procesora, pamięci i dysku.
Wyjątkowo jak na tego producenta, komputer jest dostarczany z dość ubogim zestawem akcesoriów. Oprócz komputera, w pudełku znajdziemy zasilacz, uchwyt do montażu na ścianie lub monitorze oraz pendrive do odzyskiwania systemu (to coś nowego, bo wcześniej Zotac oferował komputery bez systemów). Ten otrzymujemy z zainstalowanym już systemem Windows 8.1 Bing. I oczywiście kilka papierowych instrukcji i gwarancji, czyli dokumentów, do których żaden statystyczny Polak nie siada.
Zotac jak zwykle trzyma styl, przez co nowy komputer poza rozmiarem niewiele różni się od swoich starszych braci. Srebrny bok (tym razem aluminiowy a nie plastikowy) i błyszczące panele na górze i dole to nic innego jak miniaturowa wersja innych komputerów tego producenta. Górna powierzchnia tradycyjnie posiada też kolorowy pierścień, który podświetla się po włączeniu zasilania.
Mały rozmiar wymusił niestety oszczędności interfejsowe. Praktycznie każdy bok ma jakiś port, gniazdo lub przycisk. Najmniej okupowany jest jeden z krótszych boków, na którym umieszczono mały, okrągły włącznik. Jego przeciwległy bok ma gniazdo zasilania, HDMI oraz USB 2.0. Wszystkie trzy gniazda zajmują praktycznie cały bok - jeśli będziecie mieli pendriva z szeroką obudową - nie zmieści się obok przewodu HDMI, który musi być wykorzystany, bo za jego pośrednictwem podłączamy monitor. Na dłuższym boku umieszczono gniazdo słuchawkowe, kolejne dwa porty USB 2.0 oraz gniazdo Ethernet. Z drugiej strony obudowy znajduje się gniazdo kart pamięci microSD. I to już wszystkie gniazda, do których możemy coś podłączyć. Jak na pewno zwróciliście uwagę, nie ma zewnętrznej anteny WiFi, co jednak nie jest równoznaczne z brakiem karty radiowej. Zbox pico umożliwia połączenie bezprzewodowe na dwa sposoby: Bluetooth 4.0 (jak ja go nie lubię) i WiFi w standardzie 802.11n. Ten pierwszy niestety jest niekompatybilny z poprzednimi wersjami, a przynajmniej nie zawsze. Dlatego właśnie go nie lubię.